Zdjęcia – Jak się aktualnie ubieram w teren #2

Od słów do konkretów. W ostatnim wpisie o tym temacie brakowało konkretów, zatem proszę bardzo. Co prawda nigdy nie myślałem, że wystąpię w roli blogera-szafiarki strzelającego selfiacza, ale z wielkim bólem robię to dla dobra sprawy.

Dzisiaj konkretne, funkcjonalne typy wyglądu polskiego survivalisty, które pokazuję.

Wersja miejska + lekki teren podmiejski.

Zwykłe turystyczne ciuchy. Pod bluzą tkaniny, które redukują ew. pocenie się. Odpowiednie buty sportowe, ale nie wyróżniające się. Przeciętny wygląd szarego człowieka z szarego betonowego osiedla. Typowy „somsiad”, a w terenie podmiejskim, w lasku, „typowy działkowicz” skracający sobie drogę do śródleśnych ogródków. Nie zwraca niczyjej uwagi. Nie ma podejrzenia, że gość tak wyglądający może być survivalowcem, mieć ze sobą sprzęt, broń, nóż, itp., co wzbudzałoby sensację, w przypadku „survivalisty” w stylu prepersko-celebryckim. Myślenie Januszy Nosaczy z jorkiem na smyczy w podmiejskich lasach, albo grzybiarzy,  jest takie „Koleś w militarnym wdzianku to pewnie ma nóż, a może jakąś broń – czyli jest psycholem, a na pewno będzie palił ognisko, albo biwakował… no to może prewencyjnie zadzwonić po straż leśną…”. Także młode, wydelikacone, Ęęę Ąąą pokolenie boi się takich rzeczy jak sprzęt, broń, survival, ostrze, siekiera, nóż. Ehhh…. reakcje ludzkie mogą być źródłem kłopotów.

Wersja bardziej terenowa.

Dość podobne założenie jesienne, ale poprawiona widoczność. W razie kontuzji/wypadku/zagubienia/sytuacji medycznej-ratunkowej lepiej być widocznym dla służb (np. w górach). Mniej zaawansowane towarzystwo ma też lepszy kontakt wzrokowy i się nie rozłazi tak łatwo (mniej problemów, choćby w większym obszarze leśnym). Lepsza widoczność przy krótkim przemarszu poboczem, choć tu wg mnie powinna być najlepiej jeszcze zabrana kamizelka…

Kamuflaż militarny/maskujący w terenie w czasie pokoju to jakieś wariactwo. Chyba, że ćwiczysz w organizacji paramilitarnej, czy trenujesz się do jakiegoś WOT. Tylko tak już konkretnie, z zamiarem walki zbrojnej w razie W.

Mam oczywiście jeszcze ciuchy bardziej w klimacie militarnym, ale obecnie NIE uznaję ich za survivalowe (ale raczej za ubranie „do czyszczenia” piwnicy i remontu, wypadu na ryby, itp.). Nie jestem żołnierzem-funkcjonariuszem, więc nie będę raczej zgrywał „militarysty”. NIE mam żadnego uzasadnienia, aby cywil ewakuujący się w razie W wyglądał jak zielony ludzik, bo oberwie kulkę w łeb i skończy się paradowanie w militarnych wdziankach, kolorach maskujących, itp.

Zobacz:

Survival… to się w Polsce kojarzy źle