Jakiś czas temu na łamach internetu negatywnie wypowiadałem się o nasadzaniu drzew przy drogach. Jestem bowiem, za stopniowym zastępowaniem drzew przydrożnych żywopłotami. Oczywiście większość osób w dyskusjach nie zgodziła się ze mną.
Przypominam sobie jak jakiś czas temu przejeżdżałem przez miejscowość Drezdenko – piękne miasto w Puszczy Noteckiej – i około stu metrów przede mną, dosłownie na moich oczach, na drogę zwaliło się przydrożne drzewo – uszkodziło dwa auta i zablokowało główną drogę przelotową. Warunki określam jako dobre – były duże opady, ale stosunkowo mały wiatr, drzewo upadło osłabione poprzednią nawałnicą.
Nikomu się nic nie stało, choć według mnie była spora szansa na wypadek znacznie poważniejszy. Mój samochód ma całkiem przyzwoite zawieszenie (nie za niskie) i blokadę objechałem, trochę na wariata, bocznymi wertepami, przy okazji przypominając sobie dlaczego chciałbym w końcu kupić terenówkę. Późniejsze komentarze na CB mówiły jednak o tym, że droga została zablokowana na znacznie dłużej, tworząc dość duży korek.
Tak czy inaczej, myślę, że jeśli wśród bezpośrednich uczestników tamtego wypadku, lub jego świadków był jakiś ekolog – zwolennik nasadzania drzew przy drogach – założę się, że go już nie ma.
Uważam, że jest pewna różnica między dbaniem o środowisko – a zwykłą głupotą (mówię o urzędnikach wydających zgodę na nasadzenia nowych drzew przy drogach).
Jaki wniosek – w czasach wiatrów i nawałnic unikać bocznych dróg obsadzonych topolami oraz innymi łamliwymi drzewami, rok temu także w okolicy Puszczy Noteckiej w czasie wichur zginął kierowca przygnieciony drzewem.
Dyskusja