Za mną już kilka wpisów o samoobronie na ulicy. Kiedyś bardzo interesowałem się tematem, a wynikało to stąd, że jako chudy i slaby licealista, potem cherlawy student, w dodatku mieszkający z reguły w złych okolicach nie raz miałem sytuację konfrontacji ulicznej. Na szczęście kończyło się to dla mnie zwykle niezbyt tragicznie, częściej jakieś szarpaniny i wyzwiska niż realne ostre dostanie w 4 litery, jednak to po kilku razach na tyle deprymująco wpłynęło na moją psychikę (szczególnie w towarzystwie jednej czy drugiej dziewczyny to była katastrofa), że zacząłem interesować się samoobroną. Najpierw po cichu i w tajemnicy przed otoczeniem, robiąc pompki itp., podnosząc zaimprowizowane ciężary, naśladując ruchy i techniki z filmów…. potem w końcu pierwszy trening na siłowni, finalnie sekcja sztuk walki.
Tutaj powiem wam zabawną anegdotkę z okresu studenckiego. Pytam jakiegoś starszego kolesia z siłowni – co zrobić aby „urosnąć”. Gość odpowiada „Jak to…. co ty nie wiesz? Jedz metkę. To działa na 100%”. Myślę sobie… nie taki ciężki ten sekret. Metka w miarę dobra jest. Zacząłem zatem codziennie jeść małą metkę, czasem więcej, do tego wiadomo, chleb, cebula, warzywka. Porządnie – bo nie da się przecież jeść samej metki, bo samo mięso zmuli żołądek. Zmiana diety. Wcześniej to był gulasz sojowy w barze mlecznym i zupki chińskie. Byle się tanio zapchać i lecieć na zajęcia na uczelnię. No i rzeczywiście trochę zacząłem rosnąć, zwiększyłem masę, kark mi trochę urósł, mięśnie. Trochę zmężniałem. Metka podziałała, ale najlepszy był ubaw, kiedy dowiedziałem się, że tamtemu koledze nie o taką metkę chodziło, on miał na myśli „Metkę” czyli Metanabol. Steryd, który zażywała ekipa z osiedla.
Powiem tak, szczególnie jeśli jesteś młodym chłopakiem i to czytasz. Urośnij! Weź się za siebie, ćwicz coś. Siłownia bardzo wskazana, choć nie tylko. Nie chodzi o to, abyś stał się drugim Pudzianowskim, ale trochę nabrał mięśni, zmężniał.
Ten sam fakt sprawi, że statystycznie staniesz się mniej atrakcyjną ofiarą dla różnych meneli i cwaniaczków na ulicy. Na najgorszy sort menelstwa atletyczna, a nawet po prostu męska sylwetka działa jak czosnek na wampira. Nawet lekkie przypasienie, nie mówię nawet – sylwetka kulturysty startującego w zawodach – ale po prostu koleś, który ma więcej masy ciała raczej zniechęca do konfrontacji, w przeciwieństwie do chudego licealisty czy studenciaczka spoglądającego na 'ekipę’ w bramie strachliwym spojrzeniem. Tak było u mnie, kiedy urosłem – konfrontacji i zaczepek był o rząd wielkości mniej.
Nie obiecuję Ci remedium na wszystkie przykre sytuacje na mieście, ale po prostu mówię jak było u mnie.
Polecam:
teraz moja sytuacja obecna, zapuściłem się mocno w stosunku do stanu wyjściowego, między innymi z powodu kontuzji i spraw zdrowotnych, jednak od roku z groszem – kiedy tylko stan zdrowia pozwala robię marszobiegi i marsze po lasach, przy okazji np. rekonesans w terenie http://miejski-survival.pl/blog/ewakuacja-z-miasta-plan-ucieczki/ , zanosi się na całkiem dobre wyjście z zastoju i powrót do wybranych ćwiczeń siłowych – wypada by survivalista miał jako taką kondycję – także nawet w niekorzystnej sytuacji można zacząć od lekkiego wysiłku/sportu i to też dużo da, cokolwiek jest lepsze niż siedzenie na dupie z pilotem od TV w ręku https://uploads.disquscdn.com/images/fa7abf53cf602faef5a4dc219045147b8b091742b3a1078ab76cca210c7c7814.jpg
Tak na pewno w jakimś stopniu na to, że poza jedną, może jeszcze jakaś jedna taka sytuacja przez całe życie mi się przytrafiła ma wpływ to, że jestem wysoki, i chodzę na siłownię, jakoś o tym nie pomyślałem, bo przecież do pudziana mi daleko ale jednak troszkę lepsza sylwetka tutaj sprawę z całą pewnością poprawia
tak, bo wielcy maczo spod okolic monopoli nie boją się tylko słabszych (w ich ocenie) od siebie
Szmatę poproszę! 🙂
Czytając historię z metką zaplułem monitor 🙂
ja się jeszcze bardziej zaplułem ze śmiechu, kiedy po ponad roku stosowania metki od rzeźnika na poznańskich Jeżycach dowiedziałem się o co tak naprawdę chodziło
Nie. Nie rośnij! Absolutnie o tym zapomnij. Z trzech powodów. Zdrowotnego, ekonomicznego i psychologicznego.
Po pierwsze: trening siłowy na masę (czytaj: przyrost) to trening oparty na przerzucaniu żelastwa i diecie. Nawet jeśli powstrzymasz się przed braniem chemii, to zapewne na siłowni wytłumaczą Ci, że owszem, metanabol, czy inne sterydy anaboliczne to paskudztwo (tutaj puszczą do Ciebie oko, bo wiedzą, że jak przyszedłeś na siłkę żeby urosnąć, to i tak koniec końców zaczniesz brać widząc słabe postępy), ale przecież „kreta” nie jest nielegalna! A urosnąć bez kreatyny „się nie da”! Więc tak czy siak środki anaboliczne pojawią się prędzej czy później. Zresztą to akurat najmniejszy problem. Dużo istotniejszy jest punkt drugi, bo:
Po drugie: duży facet – aby dużym pozostać – potrzebuje więcej „wsadu energetycznego”, czyli mówiąc innymi słowy żre jak niedźwiedź. Z punktu widzenia przetrwania, korzyść z bycia wielkim staje się ekonomicznym gwoździem do trumny dla faceta i jego rodziny/bliskich. W chwili zagrożenia utrzymanie masy staje się więc obciążeniem. No, ale jest jeszcze punkt trzeci, bo:
Po trzecie: nieprawdą jest, że wielki facet odstrasza. Czasem jest wręcz przeciwnie. Prowokuje i budzi zagrożenie, które coponiektórzy lubią eliminować. Nie mówię o sytuacji zwyczajnej. Mówię o sytuacji szczególnej, o stanie ogólnego zagrożenia. Pierwsi do odstrzału są ci, który mogą stanowić realne niebezpieczeństwo. Napakowany sk…l to idealna kategoria w tym rankingu.
Co więc robić? Nie, nie rosnąć. Trening mężczyzny powinien opierać się na trzech filarach: wytrzymałość, siła i sprawność. Wytrzymałość – wiadomo, rzecz nie do przecenienia. Przydatna wszędzie, w mieście, w lesie, na pustyni. Siła (która, bynajmniej, nie bierze się tylko z namnożonych włókien mięśniowych, ale przede wszystkim z odpowiedniego ich przygotowania) to skarb mężczyzny. Wreszcie sprawność ogólna, czyli wszystko co składa się na wszechstronne przygotowanie: szybkość, gibkość, rozciągnięcie, precyzja i ekonomia ruchu.
Jak to wszystko osiągnąć? Jednej drogi nie ma. Każdy może znaleźć swoją. Może to być HIIT, może to być crossfit, street workout, gimnastyka szwedzka… Co komu pasuje. Byle z sercem. Pozdrawiam.