Skorupa ziemska nie jest czymś stabilnym i „konstrukcyjnie” przypomina coś w stylu skorupki od jajka. Na dodatek popękanej. W dużym uproszczeniu… efektem są trzęsienia ziemi. Mamy przyjemność żyć w kraju, gdzie te problemy nie występują na ogół, ale to nie znaczy, że nie występują w ogóle. Czytałem, że silniejsze wstrząsy sejsmiczne w rejonie Bałtyku występują raz na 100, zaś takie, które mogą wywołać tsunami średnio raz na 250 lat.
Ostatnie historycznie odnotowane relatywnie duże tsunami na Bałtyku miało miejsce w 1497 roku, nieco mniejsze w 1757 roku, wcześniej mamy do czynienia z na wpół legendarnymi opisami katastrofalnych fal, które mogły być efektem sztormów, ale też tsunami (kiedyś ludzie nie rozumieli tego zjawiska).
Legendy i kroniki wymieniają kilka zniszczonych miast w Polsce przez fale Bałtyku. Wineta (wg hist. najazd duński, wg legend fala), Darłowo (potw. historyczne), Stara Łeba (potw. historyczne), Stary Hel (potw. historyczne), Truso (spekulacje).
Zaraz, zaraz, czy dobrze liczę… statystycznie możliwe jest uderzenie tsunami na Bałtyku jeszcze za naszego życia!
Dlaczego odpowiednio duże tsunami nie mogłoby zniszczyć nisko położonych miast i regionów nad Bałtykiem? Gdańska, Żuław, rejonów Szczecina, czy innych?
Zdarzyło się to w przeszłości i będzie zdarzać jeszcze wielokrotnie. Pytanie czy jesteśmy na to przygotowani?
Czekam na Twój komentarz!
P.S. Polecam też wyjaśnienie terminu „nadużywanego” w survivalu:
cyt. z netu:
„W 1497 roku, w okolicach Darłowa, dało się odczuć największe dotąd
tsunami na Bałtyku. Darłówko położone na brzegu morza zostało wówczas
rozmyte. W Darłowie i okolicy fala zniszczyła budynki, zginęli ludzie.
Fala mogła sięgnąć 20 metrów, bo na takiej wysokości osadziła jeden z
porwanych statków morskich.”
Oczywiście, że nie jesteśmy przygotowani, u nas nawet zwykłe zabezpieczenia przeciwpowodziowe nie działają w pełni skutecznie…
byłem we Wrocku po słynnej powodzi w latach 90-tych, wyglądało to masakrycznie, i bynajmniej nie było to tsunami wysokie na 20 metrów… co się by teraz działo np. w delcie Wisły? czy w pomorskich uzdrowiskach?
No ciekawe ale pytanie czy przytrafi się coś podobnego za naszego życia, duże prawdopodobieństwo, że nie. Ale np . powódź stulecia po raz kolejny to chyba bardziej realne. Ciekawe czy Wrocław jest dzisiaj lepiej zabezpieczony niż w latach 90 tych
termin powódź stulecia to kpina z Polaków, takie powodzie są średnio ze 3-4 na wiek, to coś normalnego i powtarzalnego, po prostu pacany zajęte walką polityczną i „prywatyzacją” zapomniały, że w wały trzeba inwestować, a na polderach zalewowych się nie stawia osiedli mieszkaniowych
Rzeczone pacany zapomniały również o bagrowaniu rzek i kanałów oraz o prawidłowej konserwacji rowów melioracyjnych. A niezadbane to utrata milionów jeśli nie miliardów metrów sześciennych miejsc, w które można „wpuścić” nadwyżkę wody…
Rzeki też mamy zapuszczone, a żegluga rzeczna to też ciekawy temat, zarówno transport jak i turystyka, cała para idzie w s-ki i autostrady, troszkę też kolej ale o rzekach się zapomniało, a to też spory potencjał
a to błąd, masz rację bo żegluga rzeczna to NAJTAŃSZY transport śródlądowy z wciąż dużą przepustowością, oczywiście powolny, ale najtańszy
no i skandaliczny brak dbania o retencję
a to w skali kraju co parę lat, finansowo, licząc wszelkie lokalne podtopienia – równowartość tego małego tsunami
nie trzeba bałtyckiej katastrofy która zatopiła doszczenie Winetę czy Darłówko – mamy rząd i politykę gospodarczą – także zabójczą
Wielu towarów masowych nie ma potrzeby dostarczać „na wczoraj” wiec można rzeką zwłaszcza jeśli jest nią „po drodze”.
Rzeki i kanały są zapuszczone, ale ich degradacja trwała już od początku lat siedemdziesiątych. Potrzeba dziesiecioleci i naprawdę ogromnych pieniędzy, by to ponaprawiać i rozwinąć.
nowe info w temacie:
http://www.balticportal.pl/pl/category/swinemuende/aktuelles/o-tsunami-na-ba-tyku-mo-e-si-powt-rzy.htm