Ciąg dalszy dylematów w związku z rozmowami z Kol. Jedlińskim. Tytoń. Czy osoba ewidentnie uzależniona od tytoniu powinna zorganizować sobie jego większy zapas na trudne czasy, czy temat tytoniu jest równie drażliwy jak temat alkoholu? Moim zdaniem nie.
Uzależnienie od tytoniu, silne uzależnienie, jest dla wielu osób faktem. W kilku wspomnieniach więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych czy sowieckich łagrów przewija się wątek tytoniu. Ludzie byli skłonni oddać skromne racje żywnościowe (często skazując się przy tym na powolną śmierć) dla kilku chwil z papierosem.
Palenie papierosów nie jest jednak społecznie i rodzinnie tak szkodliwe jak alkoholizm. Właściwie przy obecnym stopniu edukacji, zwyczajów społecznych, mody, itp., jest właściwie szkodliwe dla samego palacza. Teraz się np. powszechnie rezygnuje z palenia w domach, przy osobach niepalących – palacze z chęcią wychodzą na dymka na świeże powietrze – stało się to częścią rytuału.
Pozostaje jeszcze dyskusja dot. efektów palenia dla budżetu domowego. Oooo…. tu jest temat-rzeka. Myślę jednak, że osoby uzależnione od tytoniu, czytające tego bloga, mogą coś na ten temat napisać, tj. własna hodowla tytoniu, samodzielne skręcanie z tańszego tytoniu, itp.
Tak czy inaczej wiemy już, że uzależnienie od tytoniu jest tak silne, że papierosy mogą stać się walutą zastępczą, w sytuacji STHF część osób będzie musiała zapalić nawet za cenę niedojadania, wartość paczki papierosów wzrośnie wielokrotnie. Wiemy to z historii.
Z drugiej strony osoba silnie uzależniona od tytoniu ma z reguły swój 'przerób’, stałą dawkę nikotyny, którą 'przyjmuje’. Jeśli alkoholik zgromadzi siebie duży zapas wódki i whiskey, to niestety jest ryzyko, że w sytuacji kryzysowej, siedząc na 'beczce rumu’ po prostu szybko zapije się na śmierć, pogrążając przy tym bliskich… Nie. nawet osoby z niebezpiecznymi ciągotkami do trunków, nie tylko alkoholicy, nie powinni gromadzić zapasu trunków!
Znam jednak palaczy, znam takich palaczy (też palaczki), którzy muszą się obudzić w środku nocy, pójść do toalety, albo wyjść na balkon, zapalić chociaż pół papierosa, by móc dalej zasnąć. Nawet jednak ci zagorzali palacze nie spalą więcej niż paczkę klasycznych, mocnych papierosów dziennie. Rekordziści „zrobią” nawet 1,5 paczki. Kiedy taki palacz się zaweźmie na oszczędzanie da radę ograniczyć się do 0,5 paczki dziennie. To są jakieś stale granice, które ja dostrzegam…
…nie ma jednak niebezpieczeństwa, że palacz siedzący na skrzynce papierosów w czasie STHF siądzie i zadymi się na śmierć. Nie ma sytuacji, że palacz wpadnie jakiś ciąg braku przytomności, głupich zachowań, itp. Nie jest to nałóg tak destrukcyjny jak alkohol.
Myślę, że generalnie nie ma zagrożeń związanych z robieniem zapasów tytoniu na wypadek „W”, nawet dla osób uzależnionych.
Co Ty o tym myślisz?
Przeczytaj:
Alkohol – zapas na trudne czasy – polemika z Kol. Jedlińskim
Dzień dobry. To znowu ja 😉
Osobiście uważam, że jeśli osoba uzależniona od tytoniu, zatrzymała nałóg – nie powinna mieć w zapasie tytoniu. Prosty powód. Gdy wróci do uzależnienia w w razie JTWP (jak to wszystko padnie) wtedy ten zapas tytoniu, który miał być walutą wymienną stanie się niczym innym jak konsumowaną używką. Zapas kiedyś się kończy i po jego zakończeniu będziemy usilnie dążyć do zaspokojenia potrzeby nałogu, zamiast swoich sił i zasobów poświęcić na coś innego, bardziej potrzebnego, chociażby najbliższej rodzinie. Chociażby musi po pewnym czasie uprawiać tytoń,a mogłaby więcej ziemniaków (to tylko przykład) a nadwyżkę wymienić na coś potrzebnego. Oczywiście jeśli mamy do czynienia z czynnym palaczem (takim jak ja na przykład) wtedy zapas tytoniu jest konieczny. Osobiście uważam, że zapas środka uzależniającego jest niewskazany dla osoby uzależnionej z zatrzymanym uzależnieniem. Oczywiście nałóg tytoniowy nie jest destrukcyjny społecznie, nie rozwala rodziny… Jednak osobiście uważam, że jeśli ktoś skutecznie zatrzymał uzależnienie, to jest to jego bardzo duży sukces i ja bym takiej osobie nie polecał niczego, co w jakimkolwiek stopniu spowoduje powrót do nałogu. Co jest bardziej prawdopodobne? Powrót do uzależnienia przy kontakcie ze środkiem uzależniającym, czy sytuacja JTWP? Pytanie pozostawiam otwarte. Tutaj już jednak nie będę tak usilnym orędownikiem swoich argumentów, właśnie z uwagi na małą szkodliwość społeczną i rodzinną nałogu tytoniowego.
ale zauważ też, że nałóg i tak często wraca w przypadku nadmiernego stresu, a takim może być wspomniana sytuacja
Więc lepiej mieć taki zapas na wszelki wypadek, nawet dla siebie? Może coś w tym jest? Lepiej wrócić do nałogu tytoniowego, niż alkoholowego. Swój komentarz pisałem oczywiście z perspektywy swojego swoich subiektywnych przemyśleń. Może więc warto dodać, że palacz do zapasu tytoniu powinien rozważyć posiadanie zapasu nasion tytoniu. To akurat w obecnych czasach niski koszt, a ilość która zmieści się na łyżeczce nasion to kilkaset sztuk, one są drobniutkie… Zapas nasion proponowałbym co 2-3 lata wymieniać, w celu zachowania zdolności kiełkowania posiadanych zasobów.
No właśnie chciałem to zaproponować. Masz rację. Nawet „zaleczony palacz” mógłby chociaż opanować technologię własnego wysiewu, suszenia i produkcji papierosów. W razie kryzysu taka umiejętność to jak posiadanie własnej małej mennicy.
Swoją drogą kiedyś jeden z czytelników pisał mi, że kupuje tytoń od rolnika, za śmiesznie małe pieniądze, i sam skręca, nałóg kosztuje go ok 100 zł (o ile się nie mylę) rocznie, przy czym to jest głownie koszt kupowanych hurtem gliz.
Oczywiście robią to niektórzy ludzie już teraz – pozostaje pytanie o legalność procederu.