Survivalowy zapas gotówki – monety 5 zł

W sytuacji kryzysowej potrzebne są pieniądze. W różnych okresach naszej historii rolę kryzysowego pieniądza do celów „poważnych” pełniły dolary, złote monety, niemieckie marki…  jednakże do codziennego użytku, kupienia chleba, kilku warzyw na kryzysową zupę, porcję mięsa, itp. zawsze przydawały się obiegowe drobne – jednym słowem podręczna gotówka. Nie ważne czy te drobne legitymizował okupant, władza PRL czy „kryzysowy” rząd, zawsze jakieś drobne są w fizycznym obiegu.

Ostatnimi czasy mniej się boimy wkroczenia wojsk niemieckich jak 1939, albo filmowego „ataku zombie” zupełnego załamania struktury społecznej, ale zdecydowanie bardziej się boimy scenariusza cypryjskiego czy greckiego, czyli blokady naszych kont bankowych w obliczu tzw. „RUNu NA BANKI” albo różnych „awarii” systemu IT (niedawno taki na kilka dni zamroził oszczędności jednego z kluczowych polskich banków, z uwagi na ryzyko prawne nie wspomnę jakiego – poszukajcie). W razie niemożności wypłacenia gotówki z naszych kart bankowych zostajemy z niczym. Nie kupimy chleba, podstawowej żywności, potrzebnych lekarstw, nic…

Gromadźmy zatem gotówkę! Nie tylko w Euro, Dolarze czy srebrnych i złotych monetach bulionowych (tak, tak… tu potrzeba fizycznego sejfu i zabezpieczeń), ale także w zwykłych, powszechnych monetach obiegowych! Polecam tu w szczególności monety 5 zł.

Dlaczego w monetach, a nie w banknotach, dlaczego 5 zł?

Te monety to najwyższy 'metalowy’ nominał, który umożliwia zgromadzenie znacznej wartości, przy użyciu minimalnej wykorzystanej przestrzeni. Przykładowo, mój blogowy kolega wprowadził w domu 'program oszczędzania’, gdzie rodzina wrzucała do puszki po kawie wszelkie monety 5 zł, które 'zaplątały’ się w portfelu. Po kilku miesiącach uzbierał się kapitał na markowy tablet 7″  z modemem – marzenie młodej części domowników. Znam zatem ten model z mojego otoczenia. Sam także zbieram 'bilon’ w skarbonkach, nie tylko 5 zł, (ale także 'przypadkowe’ monety okolicznościowe), który wydaje w miesiącach niezarobkowych (mam częściowo sezonową pracę).

Kolejny argument na rzecz gromadzenia 5-złotówek:

Monety są ze stopu miedzi i niklu. Są relatywnie odporne na zniszczenie mechaniczne, wilgoć, zalanie mieszkania, a w pewnym % na ogień i pożar. Trudno powiedzieć to o banknotach, które nie są odporne na żadne czynniki zewnętrzne. Zakamuflowany plik banknotów może unicestwić nawet mała mysz robiąca gniazdo dla młodych. Monety możesz nawet zabezpieczyć papierem nasączonym olejem maszynowym i zakopać w ziemi w znanym sobie i najbliższej rodzinie miejscu (bank ziemski). Monety na pewno się nie zniszczą, w przeciwieństwie do papierowych banknotów.  To jest mocny argument dla preppersa/survivalisty.

Moneta ma na oko (nie mierzyłem) około 1,2 mm grubości, oznacza to, że słupek 6 cm to 50 zł, 60cm to 500 zł. Dużo i niedużo zarazem. Nie wykupisz się tym z niemieckiej czy też ruskiej niewoli, ale w sytuacji SHTF wciąż kupisz sporo żywności i leki, co może stanowić krytyczną różnicę. Taką ilość, albo jej wielokrotność, możesz zmagazynować w wydrążonym elemencie meblowym, w rurce, którą dla niepoznaki możesz umieścić równolegle do innych rurek w tzw. „pawlaczu” lub pionie dyspozycyjnym. Włamywacz nie zwróci na to uwagi, nie zaleje tego woda i (raczej) nie strawi tego ogień….

Weź zatem pod uwagę ten pomysł na zgromadzenie zasobów gotówki-bilonu!

Jeśli masz jakieś inne pomysły na przechowanie zapasu 5 -złotówek – napisz w komentarzu. Podziel się tym także ze znajomymi korzystając z ikon społecznościowych obok.

Pozdrawiam!