Samowystarczalność

OK. Przyznaję, że brakuje mi jeszcze bardzo dużo do samowystarczalności. To dopiero początek drogi, różne plany i obecne eksperymenty. Po co jednak podejmowanie tematów samowystarczalności na blogu prepperskim-survivalowym.

Mroczna przyszłość

Tu sprawa jest oczywista. W przypadku upadku infrastruktury, SHTF, „końca świata jaki znamy” i szeregu innych perturbacji poczynając od problemów ekonomicznych, kończąc na okupacji kraju przez wrogie wojska im większy stopień samowystarczalności tym lepiej. W praktyce nawet krajowy, totalny dwutygodniowy strajk kierowców może zdestabilizować system. W sklepach, marketach, magazynach zapasów żywności jest na tydzień, w optymistycznym wariancie na 10 dni. To efekt ekonomicznej strategii minimalizowania stanów magazynowych. Po 2 tygodniach bez dostaw żywności będzie prawdziwy armagedon. Po 4 tygodniach powrót do „średniowiecza”. Oczywiście jeśli nasza produkcja żywności. będzie za bardzo kuła w oczy, może być zdewastowana przez wygłodniałe hordy. Zatem wszystko z umiarem. dyskretnie i z przemyśleniem.

Oczywiście samowystarczalność nie ogranicza się tylko do własnej produkcji żywności.

Teraźniejszość

Większość populacji dzieli od głębokiej finansowej katastrofy około 2 miesięcy. Pisałem już o tym. Im większy stopień niezależności od systemu osiągniemy – tym bezpieczniej dla nas. Nie będzie pieniędzy na żywność, bo zablokują ci konto. Wyprodukujesz ją sam. Odetną ci prąd, weźmiesz ją z własnej autonomicznej instalacji, itp.  Zepsują ci się urządzenia – naprawisz je sam albo „zrecyklingujesz” te dostępne tanio/za darmo.

Tylko dwa miesiące dzielą nas od katastrofy…

Samowystarczalność w teraźniejszości to też kwestia psychologii, ustawienia priorytetów. Obserwuje wielu ludzi (często młodych), którzy biorą nadgodziny i wypsztykują się z kluczowych oszczędności by kupić najnowszy telefon za kilka tys. zł.

Po co? To samo zrobisz na telefonie za góra kilkaset zł, albo trochę wolniej na starszym modelu poniżej 100 zł (ja mam taki, lekko zoptymalizowany, by działał sprawniej). Z resztą po co być cały czas on-line na telefonie? To tak samo jakbyś bez przerwy pił piwo… jedno po drugim. W końcu przestaje smakować, a robi się z tego uzależnienie.

Za kilka tys. można kupić całkiem ciekawą instalację solarną i zbudować autonomiczny system w domu. Można te pieniądze wydać na ograniczenie energochłonności domu, mieszkania. Oszczędne oświetlenie, elementy izolacji mostków termicznych, itp. Można za to zamontować LPG do auta i jeździć za pół darmo… w mniejszych miastach można kupić średniej klasy działkę ogrodniczą i uczyć się własnej produkcji żywności. Przykładów wiele…. a wszystko i tak jest w naszych głowach. Można też. jak wspomniałem przed sekundą, za to kupić najnowszy smartfon, który za rok będzie wart tylko połowę swojej ceny, a za 2 lata 20% wydanej kwoty, o ile wcześniej nam nie spadnie i się nie roztłucze jak jajko rzucone na beton

Pozdrawiam!