Kiełbasa kiełbasie nierówna. Przechowywanie mięsa

Z opowieści Ojca. W domu rodzinnym był strych, na strychu w /przy?/ przewodzie kominowym była taka otwierana szafka i drzwiczki. W szafce wędziły się kiełbasy i wędliny. Palono jedynie drewnem (węgiel był zbyt drogi) więc i dym można było wykorzystać.

Kiełbasy i wędliny po uwędzeniu wisiały na strychu przez co najmniej kilka miesięcy. Nie psuły się. W domu nie było lodówki. To był jeden z niewielu sposobów na bezpieczne przechowywanie mięsa.

Otwieram lodówkę i widzę rzekomo doskonałej jakości kiełbasę z dobrej firmy. Jeśli ją przyrządzę tak jak na jednym z moich zdjęć – wygląda i smakuje w miarę ok. Jedna ze znajomych lekarek ostrzegła mnie jednak – nie jedz współczesnej kiełbasy ze sklepu – ale jeśli już przyjdzie ci na nią ochota – nakrój ją – wrzuć ją do garnka z dużą ilością wody, porządnie odgotuj – wodę wylej do ścieku (nawet psu nie dawaj).

Tak też zasadniczo staram się teraz robić, jeśli już kiełbasa ze sklepu zagości na moim stole.

Po wczorajszym wpisie kol. Arecki zasugerował, że wina za popsucie się części bigosu to właśnie dodanie wędliny ze sklepu. Koledze na tyle psuły się zupy, grochówki, bigosy itp. z kiełbasą sklepową, że w ogóle przestał ją dodawać. Tu i tam usłyszałem kolejne głosy, że wędlina ze sklepu to badziew, który w ogóle nie powinien być rozpatrywany, jeśli mowa o kuchni preppersa. Zawarta w niech chemia zepsuje każde zapasy.

Polecam:

Survivalista wegetarianin?